Oceń
Mimo napiętej sytuacji politycznej część Polaków decyduje się na plażowanie w pobliżu obwodu kaliningradzkiego, który należy do Rosji. Chodzi o miejscowość Piaski położoną niedaleko granicy polsko-rosyjskiej. Turyści wypoczywający w tym rejonie otrzymują nietypowe SMS-y.
Słoneczna, wręcz upalna aura panująca w ostatnim czasie w Polsce przyciągnęła nad Bałtyk wielu turystów. Wielbicieli wypoczynku nad wodą chętnie przyjeżdżają do nadmorskich kurortów, szukając nieco ochłody w gorące dni. Okazuje się, że turystów nie brakuje nawet w Piaskach – tuż przy granicy z Rosją.
Piaski. Plażowicze otrzymują SMS-y "Witamy w Rosji"
Piaski to niewielka miejscowość położona nad Morzem Bałtyckim, w województwie pomorskim, na końcu Mierzei Wiślanej. Spacerując wzdłuż wybrzeża, po około 30 minutach można dotrzeć do płotu, za którym znajduje się znak STOP, a także tablica z informacją, że znajduje się tam granica państwowa z Rosją.
Jak informuje "Fakt", ze względu na bliskość terytorium rosyjskiego, a dokładniej obwodu kaliningradzkiego, telefony komórkowe osób znajdujących się w miejscowości Piaski czasami pobierają sygnał ze stacji znajdujących się na terenie Rosji. Właśnie dlatego turyści wypoczywających na tamtejszej plaży otrzymują nietypowe SMS-y o treści "Witamy w Rosji".
Warto przypomnieć, że jeśli otrzyma się na telefon taką wiadomość, warto wyłączyć internet, a także zrezygnować z rozmów telefonicznych i wysłania SMS-ów. Za minutę rozmowy trzeba bowiem zapłacić ok. 8 zł.
Plażowicze w rozmowie z "Faktem" przyznali, że wybrali na wypoczynek przygraniczne Piaski, bo jest tam o wiele spokojniej niż w pobliskiej, o wiele popularniejszej Krynicy Morskiej. Dodali, iż byli zaskoczeni faktem, że jest tak wielu odwiedzających w Piaskach.
Jeden z turystów zapytany o to, czy nie boi się wypoczywać tak blisko granicy z Rosji, przyznał, że "nie ma się czego obawiać". 61-latek powiedział, że w jego wieku, "zamiast Ruskich bardziej się boi zawału lub wypadku samochodowego". Dodał, że widział wóz Straży Granicznej, więc nie ma powodów do obaw.
Źródło: Fakt, Wprost
Oceń artykuł