Oceń
Katarzyna Nast kilka lat temu zmieniła swoje życie o 180 stopni. Podjęła odważną decyzję o wyprowadzce z Warszawy, a następnie przeniosła się na Bali. W Ubud, gdzie mieszka, poświęca czas na rozwój duchowy. Prowadzi też kursy i warsztaty dla kobiet z całego świata.
Nast jest bardzo aktywna w mediach społecznościowych. Jej konto na Instagramie obserwuje ponad 54 tys. osób. Influencerka na profilu dzieli się głównie urywkami z życia codziennego. Ostatnio na InstaStory opowiedziała o swojej podróży do Kartaginy w Tunezji.
Zobacz także: Podróż do i z pracy zajmuje jej 10 godzin. 29-latka dwa razy dziennie pokonuje odległość ponad 770 km
Stewardesa oblała ją wrzątkiem
Do wpisów Kasi Nast dotarła Wirtualna Polska Turystyka. Influencerka powiedziała swoim obserwatorom, że w trakcie jej podróży z Bali do Kartaginy zdarzył się mały wypadek. Podczas jednego z lotów stewardesa przez przypadek wylała na nią wrzątek z herbatą.
Od pół godziny siedzę w łazience trochę płacząc - mówiła na InstaStory.
Początkowo mieszkanka Bali była w szoku, ale dość szybko się uspokoiła. Pomogła jej w tym nie tylko załoga pokładowa, ale również siedzący nieopodal pasażerowie. Polka zdradziła, że czuła się bardzo zaopiekowana. "Co chwilę przychodzą jacyś inni ludzie z lodem, jakimś żelem, zimnym ręcznikiem i lekami przeciwbólowymi. Nie wygląda to za dobrze, ale przetrwam" - relacjonowała na Instagramie.
Karetka na lotnisku
Po wylądowaniu samolotu na lotnisku na Polkę czekała karetka. Medycy natychmiast zajęli się influencerką i zapewnili jej niezbędną pomoc.
Dziękuję za opiekę. Opatrzyli mi ranę i zalecili zgłosić się na kontrolę do lekarza w przeciągu 24 godzin - wyjaśniła Nast.
Finalnie Polka po ponad 45 godzinach dotarła do swojego miejsca docelowego, czyli Kartaginy w Tunezji.
Zobacz także: Ryanair kasuje jedną z najciekawszych tras z Polski. Loty tylko do końca lutego
RadioZET.pl/turystyka.wp.pl
Oceń artykuł