Pokazała, ile zapłaciła za frytki. Internauci komentują: "Smutny jest ten kraj"
Pewna blogerka kupiła dwie porcje frytek na jednym z podwarszawskich festynów. Cena przekąski zaskakuje. "Miesiąc temu w Irlandii Północnej w restauracji jadłam taniej niż w Polsce, smutne to bardzo" - komentują internauci.

Co roku media społecznościowe obiegają tzw. paragony grozy. Na początku 2023 r. pewien turysta pokazał rachunek za przejazd 2,2 km taksówką w Zakopanem. Urlopowicz spędził w samochodzie dokładnie 9 minut, a za usługę zapłacił 63 zł. "Jeden z najdroższych kursów w Polsce" - skomentował jeden z lokalnych taksówkarzy.
Teraz z kolei "paragonem grozy" podzieliła się autorka bloga "Krytyka Kulinarna", Magda Grzebyk. Do jej wpisu dotarł portal Wirtualna Polska Finanse.
Blogerka pokazała, ile zapłaciła za frytki
W minioną niedzielę blogerka wybrała się na podwarszawski festyn. Podczas imprezy Grzebyk postanowiła skorzystać z oferty jednego z food trucków. Zdecydowała się zamówić frytki. Jakież było zdziwienie kobiety, gdy na rachunku zobaczyła kwotę 50 zł.
- Dwie porcje frytek z mrożonki sprzedawanych z food trucka na podwarszawskim festynie. Minimalna stawka godzinowa w Polsce wynosi obecnie 22,80 zł brutto - napisała blogerka na Facebooku. Dodała też, że daje tej sytuacji "osiem gwiazdek", nawiązując do wulgarnego zwrotu skierowanego w stronę partii Prawo i Sprawiedliwość.
Zobacz także: Rekordowo wysokie ceny w hotelach. "To dopiero początek"
Internauci komentują: "Smutny jest ten kraj"
Wpis Magdy Grzebyk zamieszczony na Facebooku błyskawicznie obiegł sieć. Pod postem pojawiło się mnóstwo komentarzy. Wielu internautów zaczęło narzekać na ceny w Polsce. Niektórzy stwierdzili też, że niekiedy taniej jest za granicą. "Byłam niedawno w Japonii uznawanej za jeden z najdroższych krajów świata i… uważam, że Polska jest droższa", "Miesiąc temu w Irlandii Północnej w restauracji jadłam taniej niż w Polsce, smutne to bardzo" - piszą użytkownicy serwisu.
Inny internauta skomentował post w następujący sposób: "Ja mam wrażenie, ze ceny w knajpach odleciały poza inflację. Jasne, że energia i ogrzewanie były zabójcze, ale teraz nikt nie grzeje, a ceny się nie zmieniły. Ceny wielu składników po szokowych skokach znacząco spadły. Z drugiej strony żelazne prawo rynku: jak są chętni, to czemu nie zarabiać".
Jeden z użytkowników z kolei napisał, że widać duży spadek jakości jedzenia w knajpach. "Niezależnie czy tanich, czy drogich, czy street food, czy comfort food. Jeśli mam wydać więcej, bo ceny wzrosły, to chcę zjeść smacznie. Tymczasem z każdą wizytą chodzę mniej jeść poza domem" - podkreślił.
Zobacz także: To będą rekordowo drogie wakacje. "Ceny o 65 proc. wyższe niż przed pandemią"
5 najpiękniejszych miejsc w Polsce [ZDJĘCIA]

RadioZET.pl/finanse.wp.pl/facebook.com/krytykakulinarna